poniedziałek, 27 października 2014
SAL Уютный календарь cz. 10 - Октябрь
poniedziałek, 20 października 2014
Jesienne ciasto marchewkowe
Ciasto znane w blogosferze i na większości portali kulinarnych. Ja po raz pierwszy dowiedziałam się o nim od Magody i Penelopy, potem okazało się, że moja ciocia je piecze od dawna, o czym nie miałam pojęcia;)
Ciasto marchewkowe.
Kusiło, zastanawiało i odpychało. Chłopcy słysząc samą nazwę nie chcieli go i typowali inne, ja nie nalegałam, bo też miałam wątpliwości i tak minęło kilka lat
Niedawno porządkowałam grządki i okazało się, że nie wszystkie marchewki nadają się do przechowywania, bo jakieś takie malutkie, uszkodzone, pogryzione, więc hurtem je obrałam. Część poszła do suszenia, o tym jeszcze napiszę, a z reszty upiekłam ciasto
Jak się okazało .... przepyszne!
Na początek
4 jaja
1 szkl. cukru
ubić na sztywną pianę
Dodać
2 szkl. startej marchwi
1 szkl. oleju
2 szkl. mąki
1 łyżeczkę sody oczyszczonej
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
2-3 garście rodzynek i orzechów włoskich
1 łyżeczkę cynamonu
kilka kropel zapachu cytrynowego lub pomarańczowego
Wszystko dokładnie wymieszać i wylać do formy wysmarowanej margaryną i posypanej tartą bułką. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około 40-50 minut w temperaturze 180 stopni.
Można polać polewą, jeśli zdążycie;) Smacznego!
Ciasto marchewkowe.
Kusiło, zastanawiało i odpychało. Chłopcy słysząc samą nazwę nie chcieli go i typowali inne, ja nie nalegałam, bo też miałam wątpliwości i tak minęło kilka lat
Niedawno porządkowałam grządki i okazało się, że nie wszystkie marchewki nadają się do przechowywania, bo jakieś takie malutkie, uszkodzone, pogryzione, więc hurtem je obrałam. Część poszła do suszenia, o tym jeszcze napiszę, a z reszty upiekłam ciasto
Jak się okazało .... przepyszne!
Na początek
4 jaja
1 szkl. cukru
ubić na sztywną pianę
Dodać
2 szkl. startej marchwi
1 szkl. oleju
2 szkl. mąki
1 łyżeczkę sody oczyszczonej
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
2-3 garście rodzynek i orzechów włoskich
1 łyżeczkę cynamonu
kilka kropel zapachu cytrynowego lub pomarańczowego
Wszystko dokładnie wymieszać i wylać do formy wysmarowanej margaryną i posypanej tartą bułką. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około 40-50 minut w temperaturze 180 stopni.
Serdecznie pozdrawiam moich Obserwatorów i innych Czytelników oraz dziękuję za wszystkie pozostawiane komentarze
sobota, 4 października 2014
Worek dla przedszkolaka
Śmiać mi się już chce z tego mojego tempa publikowania postów. A przecież staram się, i siadam do kompa, i albo zdjęć nie mam, a to czasu mało, a to co innego pilniejszego, a to napatrzę się na Wasze prace, poczytam co u Was i noc ciemna, i trzeba iść spać, i tak dzień za dniem...
Worek, a w zasadzie worki powstały w ostatnim tygodniu sierpnia. Miał być jeden, wyprawkowy, dla mojego malutkiego przedszkolaczka, ale jak już wymyśliłam motyw, jak zaczęłam zmieniać kolory sukieneczki, czapeczki itp to jakoś mi z tych części, dwie dziewczynki wyszły. A jak dwie aplikacje to i trzeba było drugi woreczek doszyć. Tym sposobem powstały woreczki dla córci i dla chrześniaczki.
Pochwalę się przy okazji, że przez te wszystkie lata rozwinęłam się:))) Hahahahahhaah Otóż pierwszy worek to gotowiec ze sklepu papierniczego, ot zwykły worek nylonowy. Potem był podobny worek, zakupiony w markecie za grosze, ale ozdobiony gotową aplikacją z pasmanterii. Aplikacja ściągnięta przez sprzedawczynię na zamówienie, bo synek nie chciał niczego innego tylko krecika z czeskiej bajki. Ciężko było, ale miła pani znalazła go nam. Potem tego nieszczęśnika jeszcze kilka razy naszywałam na nowe worki. I ostatni, uszyty od podstaw przeze mnie, i sam worek, i aplikacja.
Oczywiście starszy syn zużył kilka tych zwyklaków, młodszy krecika nosił na różnych tłach, więc i szycie worków dla córci czeka mnie jeszcze pewnie kilka razy:)
Pochwalę się przy okazji, że przez te wszystkie lata rozwinęłam się:))) Hahahahahhaah Otóż pierwszy worek to gotowiec ze sklepu papierniczego, ot zwykły worek nylonowy. Potem był podobny worek, zakupiony w markecie za grosze, ale ozdobiony gotową aplikacją z pasmanterii. Aplikacja ściągnięta przez sprzedawczynię na zamówienie, bo synek nie chciał niczego innego tylko krecika z czeskiej bajki. Ciężko było, ale miła pani znalazła go nam. Potem tego nieszczęśnika jeszcze kilka razy naszywałam na nowe worki. I ostatni, uszyty od podstaw przeze mnie, i sam worek, i aplikacja.
Oczywiście starszy syn zużył kilka tych zwyklaków, młodszy krecika nosił na różnych tłach, więc i szycie worków dla córci czeka mnie jeszcze pewnie kilka razy:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)